Filip Komorski: Wierzę, że będzie to fajny mecz na lodzie i na trybunach!
Rozhovory
Już pobieżne spojrzenie na statystyki pokazuje, że polscy hokeiści, którzy w tym roku założyli frydecko-mistecką koszulkę, są wyraźnym ożywieniem gry drużyny z hali Polárka. Obecnie najlepszym strzelcem HC Frydek-Mistek jest FILIP KOMORSKI z dziesięcioma golami na koncie. Czy rodowity warszawiak lubi czeski klub, jak ocenia poziom pierwszej czeskiej ligi, oraz czy cieszy się na sobotnią konfrontację z Hawierzowem?

Filipie, z Twojego punktu widzenia, to jak na razie dobry sezon, prawda? Dziesięć zdobytych bramek to solidny wyczyn.

Lubię indywidualne statystyki, ale najważniejszy jest zawsze wynik zespołowy. Pod tym względem cały czas musimy walczyć i wspólnie piąć się w górę tabeli wyników. Myślę, że nasza gra wygląda teraz znacznie lepiej niż na początku sezonu. Paradoksem jest to, że zdobywamy punkty głównie przeciwko przeciwnikom z wyższych pięter tabeli i odwrotnie, tracimy punkty z drużynami przeciwnymi, które są na podobnym poziomie. Te punkty mogą być bardzo ważne pod koniec sezonu.

To twój pierwszy zagraniczny angaż. Wydaje się, że decyzja o opuszczeniu polskiej ligi była słuszna... 

Angaż w Czechach uważam za pozytywny krok w mojej karierze, ponieważ tutaj mogę się rozwijać i  doskonalić. Jestem bardzo zadowolony z pracy we Frydku-Mistku, bardzo lubię klub, wszyscy są dla nas przyjaźni. Cała organizacja działa naprawdę dobrze. Chłopaki w drużynie też nas bardzo miło przyjęli, mamy świetną atmosferę w zespole.

Masz za sobą ponad dwadzieścia meczów. Jak oceniasz poziom drugiej najwyższej czeskiej ligi hokejowej w porównaniu do polskiej ekstraklasy?

Praktycznie wszystkie drużyny w czeskiej pierwszej lidze mają wyrównany poziom, każdy mecz jest bardzo trudny, zawsze trzeba mocno walczyć. W polskiej lidze zawsze było kilku „łatwiejszych” przeciwników, co nie zdarza się w czeskiej Chance Liga. W Czechach na meczu nie można niczego odpuścić. Wszystkie mecze rozgrywane są w szybkim tempie i wyrównanym poziomie. Podczas gdy na czele polskiej ligi jest tylko kilka wyróżniających się, najlepszych drużyn, to w Chance Liga jest praktycznie szesnaście drużyn na bardzo podobnym poziomie. Musiałem przyzwyczaić się do wyższego tempa gry, ponadto gra się bardziej ciałem. Kij hokejowy jest tutaj używany nie tylko wtedy, gdy masz krążek, ale także wtedy, gdy go nie ma. Konieczne jest ciągłe zakłócanie gry przeciwnika. Na początku było to dla mnie nowością, bo nagle odczuwa się większą presję rywali.



Twoja współpraca z Alanem Łyszczarczykiem wygląda bardzo dobrze. Kiedy Ty strzelasz gole, Alan jest jednym z najlepszych rozgrywających ...

Z Alanem dobrze się rozumiemy i współpraca podczas meczu świetnie nam wychodzi. Przed przyjazdem do Frydku graliśmy razem tylko w reprezentacji Polski. Myślę, że może być jeszcze lepiej.

Frýdek-Místek to klub partnerski ekstraligowego mistrza z Trzyńca. Czy widziałeś już rozgrywki HC Oceláři?

Tak, byłem już w Werk Arenie w Trzyńcu. Zaprosił nas Aron Chmielewski. Byłem na kilku meczach HC Ocelari. Muszę przyznać, że dobrze się ogląda cały mecz. To naprawdę wysoki poziom, europejski TOP.

Czy marzysz także o tym, żeby zagrać kiedyś dla HC Ocelari? 

Jasne jest, że ma się takie marzenia. Każdy sportowiec chciałby iść w górę i rozwijać się. Na pewno nie miałbym nic przeciwko, ale nie chciałbym latać głową w chmurach. Na razie chcę skupić się głównie na Frydku-Mistku - tutaj strzelać gole, wspólnie zdobywać punkty i wygrywać mecze. Priorytetem jest Frydek, ale jeśli będę miał kiedyś odpowiednie wyniki, może przyjdzie zaproszenie do ekstraligi.

Jesteś członkiem reprezentacji Polski. W przyszłym roku reprezentacja zagra u siebie w Katowicach Mistrzostwa Świata Dywizji 1B. Zakładam, że nominacja jest Twoim celem... 

Tak, to jest mój cel w tym sezonie w reprezentacji. Byłem na kilku mistrzostwach z reprezentacją Polski, ale nigdy wcześniej u siebie - w Polsce, a dodatkowo w Katowicach, gdzie znajduje się piękna hala Spodek i gdzie może przyjechać kilka tysięcy widzów. Moim celem i jednym z wielu marzeń, które chciałbym w mojej sportowej karierze zrealizować jest nominacja do kadry narodowej i rozegranie meczu na polskim lodowisku przy pełnych trybunach na tej czołowej imprezie.

Reprezentacja Polski rozegrała niedawno turniej przygotowawczy w Estonii. Alan Łyszczarczyk otrzymał zaproszenie, ale dla Ciebie nie było już miejsca. Nie było Ci trochę przykro?

Zupełnie nie. Z trenerem reprezentacji Polski - Robertem Kalaberem znamy się dobrze i jesteśmy w stałym kontakcie. Zapowiedział już nominację na najbliższą przyszłość i najbliższe zgrupowania. Sezon jest długi, a trener chce dać przestrzeń także młodszym zawodnikom. Za miesiąc skończę trzydzieści lat i całkowicie rozumiem, że młodsi zawodnicy, którzy potrzebują międzynarodowej konfrontacji, muszą od czasu do czasu dostać szansę w reprezentacji. Trener Kalaber był ostatnio na naszym meczu z Porubą, gdzie rozmawialiśmy. Już wiem, na które zgrupowania zostanę powołany i na których będę miał wolne. Jesteśmy w stałym kontakcie.


Obecnie nosisz wspaniałe wąsy. Jest to część ogólnoświatowego wydarzenia Movember, którego celem jest zwrócenie uwagi na czysto męski problem, jakim jest rak prostaty? Czy ta kampania Ci się spodobała?

Kiedy grałem pierwszy sezon w polskiej ekstraklasie, mieliśmy w drużynie sześciu Kanadyjczyków. To był pierwszy raz, kiedy w listopadzie zobaczyłem wąsy na ich twarzach. Chłopcy wyjaśnili mi, dlaczego powstał Movember, jakie były założenia tej akcji. Tak więc od 2012 roku zapuszczam wąsy co roku w listopadzie, zawsze mają nieco inny kształt. Mogę powiedzieć, że robię to „dla jaj”. Cały projekt ma na celu zapobieganie rakowi prostaty, zachęcanie do badań, ale także ogólne ostrzeganie o tego typu nowotworach.

Czy twoja żona lubi Twoje wąsy?

Nie bardzo, ale po prostu rozumie cel tej akcji i spodziewa się tego, każdego roku w listopadzie. Być może jeżeli strzelę więcej goli z wąsami, to zostawię je na trochę dłużej (śmiech).

W sobotę w domu czeka na Was specjalny pojedynek z Havířovem. Na mecz przyjadą również polscy kibice. Cieszysz się na derby Śląska?

Jesteśmy bardzo wdzięczni, że klub Frýdek-Místek zainicjował to wydarzenie i zaprosił polskich kibiców. Polacy znają czeską ekstraligę, bo duża część kibiców jeździ od wielu lat do Trzyńca lub Witkowic. Ale nie sądzę, żeby kibice dobrze znali czeską pierwszą ligę, a te rozgrywki też mają swoją jakość. Oprócz tego polscy kibice zobaczą kameralny stadion Frydek-Mistek, spotkają się z lokalnymi wielkimi fanami klubu, którzy fantastycznie kibicują. Na własnej skórze będą mogli poczuć atmosferę czeskiego hokeja, napić się czeskiego piwa i skosztować lokalnych potraw. Ale serdecznie zapraszam też czeskich kibiców, którzy z drugiej strony mogą pokazać polskim kibicom, jak wspierać swoją drużynę. Wierzę, że będzie to fajny mecz na lodzie i na trybunach!